Podgląd aktualności

Kicz i pstrokacizna szpecą polskie blokowiska 2018-03-13 13:45
Najstraszniejsze rzeczy powstawały pod koniec lat 90. i po roku 2000. Wtedy osiągnęliśmy szczyt. O wyglądzie elewacji decydowały zwykle sekretarki zatrudnione w spółdzielni mieszkaniowej – tak o pastelozie, czyli inwazji krzykliwych kolorów i przeróżnych figur geometrycznych, toczącej polskie blokowiska opowiada Marek Diehl, architekt, pełniący społecznie funkcję wiceprezesa łódzkiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich. Według niego kicz panujący na osiedlach powoli odchodzi w przeszłość, niestety zauważyć się już da kolejne groźne zjawisko.



Monika Zieleniewska/ Onet.: Epidemia "pastelozy" (określenie wymyślone przez reportażystę i fotoreportera Filipa Springera), czyli strasznych malunków pokrywających docieplane od połowy lat 90. bloki, jest nadal groźna?

Marek Diehl, architekt: Na szczęście przechodzi już do niechlubnej historii. Docieplanie budynków nadal trwa, ale teraz prezesi wielkich spółdzielni bardziej liczą się ze zdaniem lokatorów. Najstraszniejsze rzeczy powstawały pod koniec lat 90. i zaraz po roku 2000. Wtedy osiągnęliśmy szczyt. O wyglądzie elewacji decydowały zazwyczaj sekretarki zatrudnione w spółdzielni mieszkaniowej. Byłem nieraz naocznym świadkiem podobnych sytuacji. Brało się to z powszechnej opinii, że kobiety lepiej znają się na kolorach. W rezultacie tonację barwną osiedla ustalały osoby zupełnie przypadkowe.

I mamy efekty...

Traktowano elewację jak tło dla motywów, które miały odróżnić poszczególne części osiedla: tu ptaszki, tam rybki, gdzie indziej kotki... Malowało się, zupełnie nie zwracając uwagi na podziały architektoniczne. Kolejny rodzaj blokowej twórczości to figury geometryczne: prostokąty, kwadraty, trójkąty i kratki, które nie mają nic wspólnego z konstrukcją budynku albo wręcz działają jej wbrew, rozbijając bryłę. Natomiast ściany szczytowe najczęściej "zdobią" wypisane wołami, ciągnące się przez kilka kondygnacji, nazwy spółdzielni. Nie wiem, po co, ale to też nie jest przyjemne dla oka i w zasadzie niczemu nie służy.

Czy istnieją jakieś regulacje dotyczące malowania elewacji?

Nie ma żadnych. Nie wiadomo, kto ma podejmować decyzje dotyczące estetyki. Nawet unika się odpowiedzi na pytania, kto personalnie zadecydował o wyborze takiego czy innego projektu.

A projekty? Kto je powinien wykonywać?

W większości przypadków zlecenie na dobór "ładnych kolorków" dostaje pan czy pani po akademii sztuk pięknych. Jednym słowem plastyk, który jest, moim zdaniem, zupełnie do tego nieprzygotowany. Co gorsza wszyscy zainteresowani, z nim włącznie, nie zdają sobie z tego sprawy.

Kto w takim razie jest przygotowany? Architekt?

W izbie architektów, SARP-ie i w naszym samorządzie mamy zasady dotyczące etyki zawodowej. Jedną z ważniejszych jest szacunek dla pracy kolegów. Zatem należałoby poszukać osoby, która osiedle projektowała. Jeśli autor żyje, trzeba zwrócić się bezpośrednio do niego.

Naprawdę? Osiedle z wielkiej płyty ma konkretnego autora?

Takie projekty są tylko teoretycznie bezimienne. Stoją za nimi biura projektowe. Jeśli popatrzymy na publikacje i opracowania z lat 60.,70. i 80. okaże się, że można wskazać architektów, którzy dane osiedle zaprojektowali.

Czyli spółdzielnia ma szanse dotrzeć do projektanta swojego osiedla?

Tak, jeśli zwróci się do lokalnego oddziału SARP-u lub izby architektów z pytaniem. My postaramy się wskazać autora projektu.

A jeżeli inwestor takiej osoby nie znajdzie? Czy można podać mu przepis, który zagwarantuje właściwy efekt estetyczny?

Jednego uniwersalnego nie ma. Są przykłady budynków, które wyszły zwycięsko z termomodernizacji. Dobra architektura powojenna to są lata 60., czyli czas, kiedy jeszcze czynni zawodowo byli architekci kształceni przed wojną. Im później, tym gorzej – masowo powstają powtarzalne projekty. Blokowiska z lat 70. i 80. są najgorsze. Tak nijakie, że niewiele im pomoże. Ale dobrym przykładem może być budynek pomalowany na neutralny kolor, z wybranymi elementami podkreślonymi mocniejszą barwą. To powinny być elementy ściśle architektoniczne, np. barierki balkonów czy ościeża okienne. Malowanie musi być zgodne z charakterem budynku, wzbogacać go. Po dociepleniu ma on wyglądać w miarę szlachetnie. Należy zadbać, by wszystkie krawędzie były ostre. Dobrze sprawdza się np. drobnoziarnisty tynk. Kolorystyka też może być szlachetna, bo np. na krzykliwej kanarkowej żółci brud widać koncertowo. Chodzi o to, aby budynek ładnie się starzał.

Czy możemy powiedzieć, że takim złotym środkiem jest ograniczanie się?

Tak. Dla zobrazowania problemu użyję porównania z mieszkaniem. Jeśli w naszym mieszkaniu znajdzie się zbyt wiele elementów stałych (bogato rozrzeźbiony sufit, inny kolor na każdej ścianie, za duże wymyślne drzwi), a do tego dodamy meble i w końcu nałożymy nasze życie, czyli kocyki, poduszki, gazety, to stworzymy chaos. Podobnie z miastem, to życie ma nadać mu barwy. Kolory w przestrzeni publicznej wprowadza nasze życie, samochody, reklamy...


Polub nas na facebooku! Takidom.pl

Źródło: onet.pl


« Powrót